Odkąd kryzys uderzył w państwa Zachodu, wielu uważało, że niepomyślny bieg wydarzeń może zostać odwrócony przy udziale rosnącej w siłę chińskiej gospodarki. Szybko podniosła się po pechowym 2009 roku. Dobrze zareagowała na rządowy pakiet stymulacyjny i niemal powróciła do swego przedkryzysowego tempa wzrostu. Przez wiele lat, to eksport był główną siłą napędową Chin. Czy jednak w przyszłości będzie tak samo? Czy chiński eksport spadnie?
Czy chiński eksport spadnie?
W 1979 r. Chiny znalazły się na drodze reform i otwarcia. Po raz pierwszy od powstania komunistycznego rządu do kraju weszli zagraniczni inwestorzy, na początku jedynie jako spółki joint-venture. Firmy te skorzystały z taniej i pracowitej siły roboczej, zaczęły też eksportować tony produktów, na początku głównie nieskomplikowanych (takich zazwyczaj kojarzone z Chinami klapki i T-shirty). Wpływ z dewiz pozwolił na rozliczne inwestycje i rozwój, tak że po jakimś czasie Chińczycy byli w stanie produkować coraz bardziej skomplikowane dobra.
Obecnie, Chiny eksportują prawie wszystko: od ubrań po złożone maszyny, od tradycyjnej sztuki po nowoczesną broń. Tysiące zagranicznych przedsiębiorców skorzystało z szansy przeniesienia produkcji do Chin i mogło dramatycznie obniżyć własne koszty. Pytanie jednak brzmi – czy trend rozwoju eksportu będzie trwał wiecznie?
Na początek twarde dane: na przełomie stuleci chińska gospodarka rozwijała się w wyjątkowym tempie. Udział Chin w globalnym eksporcie wynosił 2% w 1998 roku i 10,4% w 2010 roku. Pomiędzy latami 1998 a 2009 chiński eksport rósł średnio o 23% rocznie. Wiele czynników przyczyniło się do tego wzrostu: kryzys z 2009 roku mógł obniżyć ogólny popyt, ale klienci zwrócili się wtedy w stronę tańszych i mniej skomplikowanych produktów z Chin.
Koniec „tanich” Chin
Niemniej jednak koniec „tanich Chin” jest rychły. W ciągu mniej więcej dekady, wynagrodzenie chińskiego robotnika wzrosło trzykrotnie. W wielu sektorach przemysłu (szczególnie chodzi o produkty niskoprzetworzone) Chiny przestały już być konkurencyjne cenowo i wiele zachodnich przedsiębiorstw zadecydowało o przeniesieniu produkcji do krajów Azji Południowej, takich jak Wietnam, Birma czy Bangladesz. Według sondażu przeprowadzonego wśród amerykańskich producentów, aż 30% rozważa wycofanie się z produkcji w Chinach. Spore firmy, takie jak Foxconn, były zmuszone do znacznego podwyższenia wynagrodzeń, w przeciwnym razie groziły im zakłócenia w produkcji. W dodatku, według pewnych doniesień, zaskakująco dobre wyniki eksportu za pierwszą połowę 2013 r. zostały w dużej mierze zmodyfikowane dla celów propagandowych, więc nawet liczbom nie można do końca wierzyć.
Aprecjacja juana
Kolejnym ryzykiem dla chińskich eksporterów jest aprecjacja juana. Wielu z nich jest mocno zależna od kursu wymiany, który zmienia się bardzo szybko na ich niekorzyść (jeszcze pięć lat temu 1 EUR kosztowało 10 RMB, teraz co najwyżej 7 RMB). Dla zachowania marginesu zysków, zmuszeni są podwyższać ceny, a to niekorzystnie wpływ na popyt.
Towary – lokalny rynek
Jednocześnie rząd chiński czyni poważne wysiłki na rzecz przekształcenia struktury popytu wewnętrznego, tak by więcej towarów trafiało na lokalny rynek. Można to uznać za próbę zbalansowania potencjalnie zagrożonego eksportu, ale czy tak naprawdę jest co balansować? Powinniśmy zdać sobie sprawę, że niekoniecznie.
Po pierwsze, Chińczycy mogą sobie poradzić z rosnącymi wynagrodzeniami lepiej niż ktokolwiek inny. Poziom rozwoju w poszczególnych częściach Chin jest różny, produkcja nadal może być przesunięta wgłąb lądu, do bardziej zubożałych regionów. Może to nie tylko przyczynić się do ich rozwoju, lecz także pozwolić przedsiębiorcom na zachowanie cenowej przewagi nad konkurencją.
Po drugie, jakość chińskich produktów rośnie, a cena nadal jest dobra. Istotniejsze przykłady to panele słoneczne, których to import sprawił, że Komisja Europejska wszczęła postępowanie antydumpingowe, komputery (Lenovo niedawno zostało największym producentem komputerów osobistych na świecie) i inne gadżety. Choć nadal większość chińskich marek jest postrzeganych przez konsumentów jako niewiarygodne, to musimy pamiętać, co mówiono swego czasu o produktach z Japonii czy Korei, gdy torowały sobie drogę na zachodnim rynku.
I wreszcie musimy być świadomi, że największe chińskie przedsiębiorstwa otrzymują znaczną pomoc od rządu. Oczywiście firmy państwowe, takie jak Sinopec czy CNOOC, są przez rząd bezpośrednio kontrolowane i ich ekspansja na rynki zagraniczne stanowi sposób realizacji państwowej polityki. Niemniej jednak wiele doniesień potwierdza, że prywatne firmy takie jak ZTE i Huawei otrzymują znaczne wsparcie, czy to w postaci bezpośredniego substydiowania, czy preferencyjnych linii kredytowych. Wsparte przez rząd chińskie firmy są w stanie zaproponować konkurencyjne ceny i eksportować jeszcze więcej.
A zatem, czy chiński eksport spadnie? Rozsądna odpowiedź brzmi: raczej nie będzie rósł tak szybko, jak kiedyś, ale jego dalszy wzrost jest nieunikniony.